Produktywność pracy w Polsce – jak dogonić Europę?

Chociaż w pracy spędzamy znacznie więcej czasu niż przeciętny Europejczyk, jesteśmy też zdecydowanie mniej wydajni. Dlaczego? Co możemy zrobić, by nasza gospodarka stała się bardziej produktywna?

Zwiększenie produktywności od lat pozostaje jedną z najczęściej wymienianych recept na przyspieszenie rozwoju polskiej gospodarki. Mimo to wciąż pozostajemy w gronie państw, które pracują najmniej wydajnie. Czy to znaczy, że Polacy są leniwi?

Nie do końca. Na produktywność wpływa bowiem wiele czynników – od struktury gospodarki, przez koszty pracy, aż po sposób zarządzania. W naszym nowym raporcie przyglądamy się najważniejszym wskaźnikom związanym z produktywnością i porównujemy sytuację Polski z innymi krajami Europy. Wszystko po to, by odpowiedzieć na pytanie: co jeszcze można zrobić, by pracować bardziej efektywnie?

Produktywność w Polsce i Europie

Produktywność pracy to miara wartości wytworzonej w konkretnym przedziale czasu lub przez określoną liczbą pracowników. By uzyskać przybliżony obraz wydajności światowych gospodarek w skali makro, Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) mierzy ją na podstawie stosunku PKB do sumy przepracowanych godzin. To właśnie dane z tego źródła przyjęliśmy jako podstawę naszych analiz.

Ze statystyk OECD dowiadujemy się, że godzina pracy przeciętnego Polaka w 2018 r. przynosi gospodarce niecałe 40 dolarów. W tym samym czasie Niemiec wytwarza ponad 1,5 raza więcej, a Norweg, Irlandczyk czy Luksemburczyk – ponad 2 razy więcej.

Mapa - Produktywność w Europie

Na pocieszenie zostaje nam fakt, że jesteśmy jednym z najszybciej rozwijających się państw w Unii Europejskiej. W latach 2007-2018 nasza wydajność rosła w tempie ok. 3% rocznie. I chociaż dziś polska gospodarka jest niemal o połowę bardziej wydajna niż przed wybuchem światowego kryzysu, wciąż znajdujemy się wśród najmniej produktywnych krajów Wspólnoty – m.in. obok Grecji, Łotwy czy Rumunii.

Pracujemy dużo, ale mało efektywnie

Porównując produktywność poszczególnych krajów UE, warto wziąć też pod lupę średni przepracowany czas. Z danych OECD jasno wynika, że Polska znajduje się dziś w gronie najciężej pracujących państw Wspólnoty. W 2018 r. statystyczny Kowalski spędził w pracy aż 1792 godziny (tu warto zaznaczyć, że statystyki uwzględniają osoby pracujące w różnym wymiarze godzin, a nie jedynie zatrudnionych na pełen etat). W całej UE dłużej od nas pracowali jedynie Grecy.

Wykres - liczba przepracowanych godzin w krajach UE

Pracujemy długo, ale mało efektywnie. Wystarczy porównać nasz wynik z Niemcami, którzy w ubiegłym roku przepracowali o 429 godzin mniej. To daje prawie 54 dni po 8 godzin! Mimo to wydajność naszych zachodnich sąsiadów jest 1,5 raza wyższa od naszej.

Z czego mogą wynikać tak duże dysproporcje? M.in. ze specyfiki polskiej gospodarki, która w gronie państw UE do tej pory wyróżniała się przede wszystkim niskimi kosztami pracy. W Polsce za stosunkowo niską cenę można dziś kupić wiele roboczogodzin – to właśnie dlatego w szerokiej świadomości zapisało się skojarzenie z „montownią Europy”. W porównaniu do największych europejskich gospodarek, nad Wisłą łatwiej o tanich pracowników, podczas gdy wartość dodana wytworzonych przez nich produktów i usług pozostaje relatywnie niewielka.

Na tę kwestię zwraca uwagę m.in. McKinsey w swoim raporcie „Polska 2030”, przygotowanym we współpracy z magazynem Forbes. Według autorów publikacji najwyraźniejsze różnice pomiędzy Polską a najbardziej rozwiniętymi krajami dawnej unijnej piętnastki widać m.in. w sektorze produkcji przemysłowej. W tym obszarze jesteśmy aż o 59% mniej produktywni od państw Europy Zachodniej. Podobnie jest w rolnictwie i energetyce. Unijnej średniej dotrzymujemy za to tempa w handlu i usługach, gdzie różnice w produktywności wynoszą odpowiednio jedynie 12% i 20%.

Skrócony czas pracy? Polacy wolą zarabiać, niż odpoczywać

W sierpniu 2019 r. japoński oddział Microsoftu przeprowadził eksperyment. Przez miesiąc jego pracownicy pracowali krócej: blisko 2,5-tysięczna kadra otrzymała pięć wolnych piątków pod rząd, zachowując jednocześnie dotychczasowe płace. Efekt? 40-procentowy wzrost produktywności przy jednoczesnym obniżeniu wydatków – w całym biurze zauważalnie spadło bowiem zużycie energii czy papieru.

Podobne eksperymenty mają na koncie m.in. Perpetual Guardian, nowozelandzka firma zarządzająca funduszami powierniczymi, czy szwedzki oddział Toyoty w Göteborgu, gdzie już od 2002 r. dzień roboczy wynosi 6 godzin. Za każdym razem notowano poprawę wydajności pracy oraz zwiększone zadowolenie pracowników, którzy mogli lepiej zrównoważyć obowiązki służbowe z życiem prywatnym.

Honorata Popow
Honorata Popow
Managing Director, Agencja PR POiNTB


Pomysł skrócenia czasu pracy zrodził się w 2017 roku. Poszukiwaliśmy wówczas rozwiązań przybliżających nas do osiągnięcia work-life balance. To wynik przede wszystkim refleksji, że pracujemy za dużo. Z pomocą przyszły nam artykuły i opracowania, które poruszały to zagadnienie, oraz przybliżały case study firm, które zdecydowały się wdrożyć skrócony czas pracy. To stało się inspiracją do przeprowadzenia analogicznego eksperymentu w naszej firmie.

Przez ponad 6 miesięcy przygotowywaliśmy się do tej zmiany. Założenie było proste – pracować 6 godzin dziennie, przy takiej samej ilości pracy.

Zmiany zazwyczaj budzą niepokój wśród pracowników, ta jednak została przyjęta bardzo entuzjastycznie. Skrócenie czasu pracy o 40 godzin w miesiącu nie skutkowało bowiem niższym wynagrodzeniem. W naszej branży nietrudno było zrezygnować z rozliczenia czasowego i przejść na zadaniowy system kontroli pracowników.

We wrześniu 2017 roku rozpoczęliśmy eksperyment z 6 godzinami pracy dziennie. Był on poprzedzony szkoleniami dla pracowników z zakresu organizacji czasu pracy. Zadbaliśmy również o wprowadzenie narzędzia do zarządzania projektami, które stało się jedyną platformą komunikacji wewnątrz firmy. Skróciliśmy procesy, które nie wpływały na efektywność pracy, a angażowały czas. Ważnym aspektem były również indywidualne spotkania z pracownikami, by pomóc im wyeliminować “zjadacze czasu” w codziennych działaniach.

Eksperyment początkowo miał trwać 3 miesiące, ale w efekcie do dzisiaj pracujemy w trybie 6 godzin dziennie. Po ponad dwóch latach, z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że była to jedna z najlepszych decyzji w strategii rozwoju firmy.

Skrócenie czasu pracy może więc pozytywnie wpłynąć na produktywność gospodarki – choć w niektórych segmentach, np. produkcji przemysłowej, musiałoby iść w parze z dodatkowymi inwestycjami w technologie i innowacje. Jak Polacy patrzą na takie rozwiązanie? Jak wynika z raportu “Workforce View in Europe”, opublikowanego w ubiegłym roku przez ADP, nad Wisłą tylko 38% pracowników poparłoby skrócenie tygodnia pracy do 4 dni, jeśli wiązałoby się to z obniżeniem ich pensji. To najmniejszy odsetek spośród wszystkich badanych krajów. Jednocześnie w badaniu przeprowadzonym na zlecenie money.pl aż 55% Polaków opowiada się za skróceniem czasu pracy z 8 do 7 godzin.

Koniec taniej siły roboczej

Polska gospodarka musi stać się bardziej produktywna, bo już teraz zaczyna słabnąć siła magnesu na inwestycje, którym niewątpliwie są dziś niskie koszty pracy nad Wisłą. Jak wynika z najnowszych danych Eurostatu, w ostatnim kwartale 2019 r. zatrudnienie pracownika (czyli suma zarobków i dodatków socjalnych płaconych przez pracodawcę) w Polsce podrożało o 6,6% w porównaniu do ostatniego kwartału 2018 r. To ponad dwukrotnie szybszy wzrost niż średnia dla całej Unii.

Średni koszt godziny pracy w Polsce w 2018 r. wynosił ok. 10 euro – blisko trzy razy mniej niż unijna średnia. W całej Europie tańsi pracownicy są tylko w pięciu krajach: Łotwie (gdzie koszt pracy wynosi około 9,3 euro), Węgrzech (9,2 euro), Litwie (9 euro), Bułgarii (6,9 euro) i Rumunii (5,4 euro). Dla porównania we Francji i Szwecji – czyli dwóch z sześciu krajów UE, gdzie koszty pracy przekraczają 35 euro – już same dodatki socjalne (odpowiednio 11,6 i 11,8 euro) są wyższe niż łączny koszt pracownika w Polsce. Jednocześnie gospodarki obu tych krajów są prawie dwukrotnie bardziej produktywne od polskiej.

Produktywność a zarobki

Warto też przyjrzeć się samym zarobkom w Polsce. W ostatniej dekadzie rosły zauważalnie szybciej niż nasza produktywność. W okresie 2008-2018 płaca minimalna rosła w tempie 6,5% rocznie, a mediana wynagrodzeń wzrosła łącznie o 55%. W tym samym czasie wydajność pracy przeciętnego Polaka rosła o 3,4% rocznie.

Produktywność Polaków a zarobki - wykres

Czy zarobki powinny być bardziej uzależnione od wydajności? Takiego zdania jest m.in. Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. „Wynagrodzenia, w tym również minimalne, nie powinny rosnąć szybciej niż produktywność. Wzrost płac szybszy od wzrostu produktywności spowodował, że produkcja w Grecji, czy w Portugalii stała się nieopłacalna, osłabł eksport, wzrósł import, i kraje śródziemnomorskie popadły w tarapaty” – czytamy w wydanym przez niego komunikacie.

Nieco inaczej na sytuację patrzy Jakub Dzik, wiceprezes spółki Impel. – Dzisiejszy rynek pracy jest rynkiem pracownika. Podaż jest wielokrotnie mniejsza od popytu. Pracodawcy konkurują. Tworzy to presję na płace, które w wielu sektorach rosną szybciej niż produktywność – mówił w rozmowie z portalem PulsHR.pl. – Przez przepisy, które obowiązywały przez ostatnie 8 lat i umowy cywilnoprawne, pensje wielu grup pracowniczych nie były waloryzowane. Nie możemy mówić więc, że ich stawki gwałtownie rosną, ale że są wyrównywane – komentuje Dzik.

Produktywność? Wszystko w rękach pracodawcy

Wśród najważniejszych czynników wpływających na produktywność wyróżnić można przede wszystkim pięć: warunki naturalne, kapitał fizyczny, kapitał ludzki, innowacyjność oraz organizację pracy.

Co wpływa na produktywność?

Jak łatwo zauważyć, na większość z nich pracownicy nie mają zwykle wpływu. Choć sami mogą oni rozwijać swoje umiejętności i kwalifikacje, nawet najlepsi specjaliści w pewnym momencie mogą napotkać na takie przeszkody jak nieefektywna organizacja pracy, nieprzyjazne warunki czy przestarzały sprzęt.

Produktywność w znacznej mierze zależy więc od decyzji właścicieli firm oraz kadry zarządzającej. To oni wyznaczają kierunek rozwoju przedsiębiorstwa, inwestują w kapitał fizyczny i innowacyjne rozwiązania. Niestety, jak pokazują dane UNESCO, pod względem wydatków na badania i rozwój znajdujemy się w ogonie Europy. W 2017 r. wyniosły one zaledwie 1,04% PKB – trzy razy mniej niż w Szwecji, Danii czy Austrii.

Pracodawcy mają też bezpośredni wpływ na organizację oraz środowisko pracy – a więc również na samopoczucie i motywację swoich pracowników. Codzienna praca może stać się bardziej wydajna nie tylko dzięki nowym technologiom czy częściowej automatyzacji niektórych obowiązków, ale również np. dzięki wydatkom na dodatkowe szkolenia i pakiety medyczne czy rozwiązaniom sprzyjającym zachowaniu odpowiedniej równowagi pomiędzy pracą a życiem prywatnym (np. dodatkowym dniom urlopu czy możliwości pracy zdalnej w przypadku pracowników biurowych).

Nie można też zapominać o czysto ekonomicznych czynnikach wpływających na produktywność. Na zwiększenie wartości dóbr lub usług wytwarzanych w przeciągu godziny może w końcu wpłynąć zwiększenie przychodów przedsiębiorstwa, np. dzięki poszukiwaniu nowych rynków zbytu, udoskonalaniu oferowanych produktów czy zmianie ich cen. To również kwestie, o których decydują właściciele firm.

Czas na innowacje i lepszą organizację pracy

Nienajlepsze wyniki dotyczące produktywności mogą świadczyć o tym, że polscy pracodawcy mają problemy z wykorzystaniem czasu swoich pracowników. Tymczasem spośród szeregu czynników wpływających na wydajność pracy, jednym z najbardziej kluczowych jest właśnie odpowiednia organizacja. Stworzenie bardziej przyjaznego środowiska pracy, optymalny rozkład zadań oraz zadbanie o motywację pracowników to niezbędne kroki, by codzienna praca stała się bardziej efektywna.

By skrócić dystans do najbardziej produktywnych krajów UE, czeka nas jeszcze sporo pracy. Obok zmian w zarządzaniu konieczne są zwłaszcza większe nakłady na nowe technologie i innowacyjność. Dziś również pod tym względem znajdujemy się bowiem w ogonie Europy. Polska powoli przestaje być najtańszym podwykonawcą na kontynencie. Nadszedł czas, by stać się mądrym pracodawcą i sprytnym innowatorem.

Czytaj także