Ela 2024-07-16 05:27:35
Nie istnieje w Towarzystwie odpowiedzialność zawodowa i kodeks etyki. To tylko puste deklaracje, które w rzeczywistości nie są brane pod uwagę. W przypadku rażącego nadużycia w czasie psychoterapii, braku wiedzy i odpowiedniego przygotowania, narażenia pacjenta na olbrzymie koszty związane z byciem „ tu i teraz”, nikt nie ponosi odpowiedzialności. Lata terapii, diagnoza postawiona bez jakichkolwiek testów, wmawianie że tylko więź lecząca uzdrowi, doprowadziły mnie do diagnozy raka z przerzutami. Po niemalże ośmiu latach terapii, poniesionych olbrzymich kosztach finansowych, złamaniu poufności tajemnicy zawodowej, odbiłam się od ściany absurdu władz PTPPd.
Od samego początku brak kontraktu, brak ustaleń co do celu terapii. Kiedy próbowałam konfrontować, spotkało mnie kolesiostwo, odwracanie wzroku od zaniedbań i słowa terapeuty, że mogę sobie pisać do Towarzystwa. Oni dobrze wiedzą, że nic nie możemy zrobić, że przekraczając próg ich gabinetu, dostajemy etykietę „ zaburzony”, mają świadomość, że sądy koleżeńskie to fikcja i dalej prowadzą swoje praktyki, które szkodzą.
Ściana osób, które umywają ręce. Szkoleniowcy podpisujący certyfikat psychoterapeuty PTPPd, dający uprawnienia do tak szerokiej praktyki, nie chcą mieć nic wspólnego z konsekwencjami jego pracy. Żeby zostać psychoterapeuta bez żadnej odpowiedzialności wystarczy mieć duże pieniądze na szkołę, dalsze opłaty członkowskie i certyfikujące.