ETER JULIA KAMIŃSKA

Z pozoru agencja marketingowa, w rzeczywistości struktura zbliżona do MLM. Praca polega głównie na chodzeniu po blokach i namawianiu ludzi do podpisania polecenia zapłaty. Wynagrodzenie wyłącznie prowizyjne – nierzadko wypłaty to 1,5–2 tys. zł za pełen miesiąc pracy po 12–14 godzin dziennie. Co 2 miesiące obowiązkowe, tygodniowe wyjazdy do innych miast – wszystko na koszt pracownika (noclegi, jedzenie, dojazdy). Regularne „szkolenia” to wykłady o tym, że sukces wymaga poświęcenia, a praca na etat to wybór nieudaczników. Ogromna rotacja – niemal co tydzień ktoś odchodzi. Osoby, które same zrezygnują, są następnego dnia przedstawiane publicznie jako „zwolnione przez firmę, bo nie dawały z siebie wszystkiego”. Szacunek do czasu prywatnego praktycznie nie istnieje – nawet choroba nie jest powodem do odpoczynku. Jedyny plus to osoby z administracji – księgowość, sekretariat.

Pracowałam w tej firmie przez ok.6 miesięcy i bardzo żałuję. Na zewnątrz wygląda to jak agencja marketingowa, ale w rzeczywistości to struktura bardzo zbliżona do MLM. Praca polega głównie na chodzeniu po domach i wciskaniu ludziom polecenia zapłaty, często w wątpliwy sposób. Dzień zaczyna się o 9/10 rano i kończy nawet po 22–24. Przez pierwsze 3 godziny jesteśmy “szkoleni”, czyli raczej manipulowani i zmuszani do wysłuchiwania pseudo-motywacyjnych wykładów o poświęceniu, sukcesie i pracy ponad wszystko. Później jest lunch, na który trzeba iść z grupą (nawet jeśli chcesz pobyć samemu), by udawać świetną atmosferę przed nowymi osobami. Najgorsze są wieczorne “odprawy”, które często kończą się imprezami z alkoholem — presja grupy i szefowej (Julii Kamińskiej) są dosyć spore jak na firmę zarządzającą przez młode grono. W efekcie byłam w pracy nawet 12–14 godzin dziennie, z czego wynagradzano wyłącznie za podpisane umowy (czasem zero złotych za cały dzień,jeśli nie udało się wcisnąć komuś polecenia zapłaty ). Dodatkowo obserwowałam próby wpływania na życie prywatne pracowników — sugerowano ograniczenie kontaktów z partnerami i przyjaciółmi, by mieć więcej “czasu na sukces” i nie zawracać sobie głowy niepotrzebnymi sprawami. Firma udaje, że dba o rozwój i atmosferę, ale to tylko fasada.Młodzi ludzie zostają tam, bo wpadają w wir “społeczności”, alkoholu i złudzeń. Odradzam każdemu, kto szuka uczciwego miejsca pracy.

Potwierdzam opinię na dole. Firma jest tym samym co ANTS i praca nie jest związana z marketingiem.

Uwaga – ANTS Łukasz Rosiak to w praktyce to samo co firma Eter. Praca w ANTS Łukasz Rosiak nie ma nic wspólnego z marketingiem. W praktyce polega na chodzeniu po mieszkaniach jako przedstawiciel zewnętrznej firmy, zwykle jakiejś fundacji, i zbieraniu pieniędzy poprzez proponowanie "abonamentów". Nie jest to zgodne z typową definicją pracy w marketingu czy PR. Warto wiedzieć, zanim się zdecyduje. Warto wiedzieć, że zarówno ANTS, jak i Eter działają na podobnych zasadach – i często pracownicy są delegowani do tych samych zleceń (np. zbiórek dla fundacji). Nie polecam, jeśli ktoś szuka realnej pracy w marketingu lub PR. Nieadekwatny opis stanowiska Brak przejrzystości Praca w terenie – bez wsparcia logistycznego Ryzyko reputacyjne