Żaneta i Bruno 2024-06-21 14:37:17
Mój pies miał pecha, bo wbił mu się kłos w łapkę, ale jeszcze większym nieszczęściem było to, że trafił na p. Magdalenę. Zdziwiło, mnie, że założyła mojemu pieskowi kaganiec, kazała asystentce trzymać go, po czym bez znieczulenia zaczęła dźgać jego łapkę ostrym narzędziem! Mój piesek szarpał się i piszczą, było widać, że bardzo cierpiał! Trwało to kilka minut i już nie mogłam na to patrzeć! Zakręciło mi się w głowie i prawie zemdlałam! Doprowadziła mnie do takiego stanu, że nie mogłam złapać powietrza! Nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło!Nawet nie założyła opatrunku na krwawiącą łapkę. Skasowała 220 zł, a ja miałam smarować ranę maścią i przyjść za 2 dni. Niestety znów tam poszłam. Pomimo moich próśb o zastosowanie znieczulenia, pani M. użyła jedynie maści, która nic nie dawała, bo piesek niemiłosiernie piszczał z bólu i szarpał się przy każdym ukłuciu! A przecież mówiłam, że zapłacę za znieczulenie!Pani M. zdając sobie sprawę, że nie wie jak usunąć kłos, zrezygnowała. Zaczęła zwracać się do mnie protekcjonalnym tonem! Na zabieg w sedacji nie miała czasu. Zdecydowałam się skonsultować to z innym WETERYNARZEM. Okazało się, że ABSOLUTNIE nie przeprowadza się takich zabiegów na żywca, tylko od razu w sedacji! Na drugi dzień zawiozłam pieska do nowego gabinetu, gdzie Pani Doktor dosłownie w 2 minuty w sedacji wyciagnęła kłosa. Zabieg trwał pół godziny! Pani dr mówiła, że na łapce są dziwne rany, jakby ktoś pokłuł psa czymś ostrym!