KOJRO-MICHALSKA GRAŻYNA HELENA OŚRODEK STAJNIA KLUCZ

Właścicielka stajni kłamie w żywe oczy i manipuluje kielniami. Obiecuje rzeczy, z których po dwóch miesiącach przestaje się wywiązywać, co więcej kradnie pensjonariuszom pasze, derki i czapraki. Właściciele koni muszą często robić to, czego z nadmiaru pracy nie są już w stanie zrobić stajenni. Po wyjściu właściciela konia ze stajni, który i tak już musi sam robić rzeczy, za które płaci, bo przecież „jak jest, to może sobie zrobić”, usuwa się z boksu ściółkę, a koń zostaje po kilku godzinach na betonie, bo z braku odpowiedniej ilości siana zaczyna wyjadać ściółkę. Konie w tej stajni często doświadczają wielogodzinnych głodówek, co prędzej czy później odbija się na ich zdrowiu. Gdy tylko zazieleni się trawa na łąkach konie w większych stadach przestają dostawać siano, pomimo, że trawa ta nie ma szansy wyrosnąć na tyle, aby konie faktycznie miały co jeść, przez co w efekcie po kilku tygodniach zostają im tylko korzonki trawy, a czasem po prostu nie jedzą nic. Gdy siano jest na padokach, jest ono rozmieszczane tak, że do bel może dostać się kilka z ponad kilkunastu koni. O stałym dostępie do wody na padokach także można zapomnieć. Gdy zaczyna zwracać uwagę i probuje egzekwować warunki umowy, za moment jest się już przedmiotem kłamliwych komentarzy i rozmów na swój temat z innymi pensjonariuszami. Nie polecam.

Właściciele firmy nieuprzejmi, nie stosują się do warunków umowy. Konie nie otrzymują pasz od właściciela lub jedzenie to jest zepsute, po wyjeździe właściciela usuwają z boksu siano i słomę. Właściciel czyni seksistowskie uwagi, próbuje dotykać młode klientki. Większość umów na słowo, stajnia nie odprowadza składek. Pracownicy na czarno.