Alfredo 2023-10-14 14:28:35
Moja znajoma wystąpiła o pomoc do fundacji Lady Liberty w imieniu osoby nie pochodzącej z Polski, gdyż łatwiej było jej jako Polce opisać sytuacje w języku Polskim. Rozmowa toczyła się rozkazującym, poniżającym tonem. Osoba, z którą miała nieprzyjemność korespondować, nie życzyła sobie pouczeń - jej propozycje, wynikające z chęci zapoznania się z tematem, nazywała pouczeniami, sama w sposób nie przyjemny pouczając. Pisała, że skoro dłużnik potrafi się zadłużyć, to niech potrafi też zadzwonić. W prześmiewczy sposób twierdziła, że trzeba ją sprowadzić na ziemię podczas, gdy ona po prostu chciała pomóc drugiemu człowiekowi w trudnej sytuacji. To jest nie bywałe, że fundacja, która ma służyć pomocą osobom, które są w ciężkiej sytuacji nie tylko finansowej, ale także psychicznej, emocjonalnej, są w tak lekceważący sposób traktowane. Nie uzyskują wsparcia. Czy takie działanie ma na celu zniechęcenie potencjalnych petentów? Bo przecież to jest fundacja finansowana przez Państwo, zatem teoretycznie nie musi się starać o klienta, zatem chce go zbyć? Zniechęcić ? Poniżyć, wyżyć się? Czy osoby zatrudnione tam, które w pierwszej linii mają kontakt z człowiekiem w trudnej sytuacji życiowej mają prawo tak się odzywać? Czy nikt nie sprawuje kontroli nad tym jakie osoby są tam zatrudniane? Nie kontroluje rozmów i ich poziomu? Przecież tego typu poniżające działanie, może człowieka, który jest załamany, na skraju wytrzymałości psychicznej doprowadzić nawet do targnięcia się na własne życie .